Bardzo sympatyczna płyta, której utwory obecnie znajdują się w setce najczęściej słuchanych na jamendo. Spokojna, delikatna, "miękka". Jak określili twórcy: ambient celtic meditative. Nie wiem jak do medytacji, ale do posłuchania i uspokojenia skołatanych nerwów, moim zdaniem jak najbardziej. Niespecjalnie może oryginalna brzmieniowo, ale za to bardzo bardzo przyjemna.
zero-project - Celtic Dream
środa, 22 grudnia 2010
piątek, 17 grudnia 2010
Czyżby koniec linuksiarza?
GNU/Linux to system, który jest przez wielu zachwalany jako idealna alternatywa dla windowsa do zastosowań desktopowych. Ja również przez ponad pięć lat twierdziłem to samo, bo w końcu przez tyle lat służył mi niemal wiernie. Miałem swoją wybraną dystrybucję, którą znałem, z którą się zaprzyjaźniłem i która mnie zadowalała. Niestety musiałem zmienić kartę graficzną i wszystko się sypnęło. System zaczął działać kompletnie niestabilnie. W najmniej spodziewanym momencie potrafił stać się całkowicie nieużywalny (zero myszy, zero klawiatury, zero czegokolwiek, a na ekranie jedynie ostatnio otwarte, zwieszone okna). Dawniej powiedziałbym, że to żaden problem, tylko wyzwanie, zaczął gmerać, szukać w internetsach, na forach, kombinować, reinstalować, aktualizować, dłubać w configach itp. Dziś niestety ze smutkiem odkryłem, że wskoczyłem w ubiór "przeciętnego użytkownika komputera", czyli gościa, który najzwyczajniej a) nie ma czasu na to wszystko, b) nie chce mu się wolnego czasu marnować na szukanie rozwiązań, dłubanie i wysyłanie zapytań na najczęściej zagranicznych forach, czy przypadkiem ktoś nie zna rozwiązania owego problemu (po prawdzie próbowałem różnych metod i poświęciłem trochę czasu na wykrycie przyczyny i naprawę błędu, ale niestety bezskutecznie).
Gdy do tego wszystkiego dołożymy jeszcze fakt, że w tym samym czasie, na tym samym komputerze Windows działa bez najmniejszych praktycznie zgrzytów, to rachunek jest prosty.
Smutne to oczywiście, szczególnie, że przez tyle lat naprawdę wierzyłem w linuxa i byłem jego gorącym zwolennikiem. Cholera, nawet Nivak przestawiłem na korzystanie z linuxa. Ale cóż, trzeba do tego podejść ze spokojem małego buddy z Sinfest.
Nie zamierzam oczywiście całkowicie rezygnować z korzystania z oprogramowania Open Source i być może kiedyś nawet znajdę w sobie chęć i wystarczająco dużo czasu na reinstalkę archa lub zmianę dystrybucji, ale na obecnym etapie bardziej prawdopodobne jest, że zwyczajnie przekopiuję kiedyś dane i zwolnię sobie trochę miejsca na dysku.
Ale nadal mi szkoda... A linux? Chyba nigdy naprawdę nie stanie się systemem dla desktopów.
Gdy do tego wszystkiego dołożymy jeszcze fakt, że w tym samym czasie, na tym samym komputerze Windows działa bez najmniejszych praktycznie zgrzytów, to rachunek jest prosty.
Smutne to oczywiście, szczególnie, że przez tyle lat naprawdę wierzyłem w linuxa i byłem jego gorącym zwolennikiem. Cholera, nawet Nivak przestawiłem na korzystanie z linuxa. Ale cóż, trzeba do tego podejść ze spokojem małego buddy z Sinfest.
Nie zamierzam oczywiście całkowicie rezygnować z korzystania z oprogramowania Open Source i być może kiedyś nawet znajdę w sobie chęć i wystarczająco dużo czasu na reinstalkę archa lub zmianę dystrybucji, ale na obecnym etapie bardziej prawdopodobne jest, że zwyczajnie przekopiuję kiedyś dane i zwolnię sobie trochę miejsca na dysku.
Ale nadal mi szkoda... A linux? Chyba nigdy naprawdę nie stanie się systemem dla desktopów.
wtorek, 14 grudnia 2010
Tolerancja? (Again)
Czasem ciężko nie być anty. Staram się jak mogę próbuję myśleć pozytywnie, że przecież powinienem uszanować poglądy innych, że powinienem ustąpić w imię tolerancji dla odmienności itd. Problemem tolerancji jest konieczność dwustronności. Tolerancja jeśli ma mieć sens to musi być obustronna. Ja szanuję Ciebie, Ty szanujesz mnie. Ja nie zabraniam Ci modlić się do Twego boga, ty nie zabraniasz mi skorzystania z in vitro, czy antykoncepcji. Ja nie zwalczam Ciebie, Ty nie zwalczasz mnie. Ja oglądam sobie w niedzielę mecz, ty idziesz do kościoła. Jest fajnie. Lubimy się, jesteśmy dobrymi sąsiadami, nawet czasem cukier sobie pożyczamy.
Niestety to utopia. Zwykle tolerancja okazuje się być jednostronna. A wtedy jest skazana na przegraną. Ja nie zabraniam Ci modlenia się do boga, Ty ograniczasz moje prawo do korzystania z in vitro. Ja nie burzę Twoich meczetów/kościołów/synagog, Ty chcesz mnie ściąć/spalić na stosie za jeden głupi żart z Twojego boga. Ja nie zakazuję Ci stosowania postów nakazywanych przez Twoje wyznanie, Ty zabraniasz mi zorganizowania zabawy w szkole z powodu postu/szabasu/ramadanu/łotewer. Ale to JA głoszę tolerancję dla Twoich poglądów, więc powinienem je TOLEROWAĆ i nie robić w imię owej tolerancji. Powinienem uszanować Ciebie i Twoje przekonania i powstrzymać się, ustąpić, zgodzić się.
Echhh znowu naszło mnie na gadanie bzdur...
Niestety to utopia. Zwykle tolerancja okazuje się być jednostronna. A wtedy jest skazana na przegraną. Ja nie zabraniam Ci modlenia się do boga, Ty ograniczasz moje prawo do korzystania z in vitro. Ja nie burzę Twoich meczetów/kościołów/synagog, Ty chcesz mnie ściąć/spalić na stosie za jeden głupi żart z Twojego boga. Ja nie zakazuję Ci stosowania postów nakazywanych przez Twoje wyznanie, Ty zabraniasz mi zorganizowania zabawy w szkole z powodu postu/szabasu/ramadanu/łotewer. Ale to JA głoszę tolerancję dla Twoich poglądów, więc powinienem je TOLEROWAĆ i nie robić w imię owej tolerancji. Powinienem uszanować Ciebie i Twoje przekonania i powstrzymać się, ustąpić, zgodzić się.
Echhh znowu naszło mnie na gadanie bzdur...
sobota, 11 grudnia 2010
Gradienty w Inkscape cz.1
Kolejny tutorial (chyba zaczyna mnie to kręcić). Tym razem pobawimy się gradientami. Choć wypełnienia gradientowe w inkscape nie mają niektórych opcji posiadanych na przykład przez analogiczne narzędzia w Corel Draw czy Adobe Illustrator (gradienty prostokątne, „piłokształtne” itp), to mam nadzieję pokazać, że nie oznacza to, że są gorsze.
środa, 8 grudnia 2010
Wtapianie i szparowanie w Inkscape
Wiem, od szparowania jest oprogramowanie rastrowe. Photoshop, photopaint, gimp, krita itp. Mają mnóstwo różnych narzędzi, które ułatwiają zaznaczanie i usunięcie tła, ale narzędzia typu różdżka, inteligentne nożyce czy zaznaczanie koloru, nie z każdym obrazkiem sobie poradzą i czasem zostaje nam szparowanie za pomocą ścieżek. A skoro i tak muszę się babrać w ścieżkach, to czemu nie zrobić tego od razu w programie wektorowym?
wtorek, 7 grudnia 2010
Prezentacje w Inkscape
JessyInk, to rozszerzenie darmowego programu do grafiki wektorowej Inkscape, które sprawia, że możemy tworzyć za pomocą inkscape'a prezentacje, podobne do tych tworzonych za pomocą Powerpointa, czy Impress. Działanie rozszerzenia sprowadza się do umieszczenia w wynikowym pliku SVG odpowiedniego kodu javascript, który udostępnia nam możliwości prezentacyjne typu przełączanie slajdów, przejścia między nimi i animacje elementów. Dość blabla. Jak? Bardzo prosto. (Inkscape w wersji 0.48. Tutorial niniejszy powstał w oparciu o wiedzę zaczerpniętą z innego tutoriala i ani trochę nie pretenduje do całkowitego wyczerpania tematu. Innymi słowy same podstawy).
1. Zaczynamy z pustym plikiem od „instalacji” JessyInk. Wybieramy z menu „Efekty -> Prezentacja JessyInk -> Instaluj/Aktualizuj”. W okienku, które się pojawia klikamy zastosuj. Zapisujemy plik (i pamiętamy, żeby co jakiś czas kliknąć „zapisz”, bo co jak co, ale nie istnieje oprogramowanie, które się nie wykłada)
2. Kolejny krok, to ustalenie wymiarów naszych slajdów. Jest to potrzebne tak naprawdę tylko do ustalenia współczynnika proporcji slajdów, ponieważ cała prezentacja jest plikiem wektorowym, nie musimy się martwić o skalowanie elementów (no chyba, że umieściliśmy w niej jakieś obrazki rastrowe). Powiedzmy, ze planujemy wyświetlać naszą prezentację na standardowym monitorze 4:3, więc ustawiamy wymiary strony na na przykład 800:600 (wymiary mogą być oczywiście całkowicie dowolne). W tym miejscu możemy również zdefiniować tło prezentacji (nie slajdu!) czyli kolor obszaru, na którym będzie wyświetlany slajd.
3. W tym momencie możemy zacząć projektować naszą prezentację. Zaczynamy od stworzenia szablonu slajdu. Otwieramy okno warstw (Menu Warstwa -> Warstwy) i zmieniamy standardową nazwę „Layer 1” na „Szablon” (nazwa może być oczywiście dowolna, ale wygodniej nam będzie posługiwać się jakimiś opisami, a jak zobaczymy później, będzie to również potrzebne do zastosowania opcji tekstów automatycznych).
4. Z menu Efekty wybieramy opcję Prezentacja JessyInk->Szablon slajdów i w okienku, które się pojawi wpisujemy nazwę warstwy, która będzie od tej pory szablonem wyglądu naszych slajdów.
Od tego momentu zaczynamy projektowanie. Ponieważ inkscape jest przede wszystkim programem do grafiki wektorowej, możemy całkowicie popuścić wodze wyobraźni i stworzyć szablon całkowicie unikalny.
5. Do naszego szablonu możemy teraz dodać teksty, które skrypt będzie nam aktualizował automatycznie. JessyInk umożliwia nam autouzupełnianie między innymi tytułów slajdów, numerów slajdów oraz ilości slajdów. Odbywa się to w ten sposób, że zaczynamy od stworzenia podstawy. Wpisujemy dowolny tekst, wybieramy krój pisma, wielkość itp i umiejscawiamy tam gdzie ma się on pojawiać. Następnie, z zaznaczonym obiektem tekstowym, wybieramy z menu Efekty->Prezentacja JessyInk->Teksty automatyczne, a w oknie, które się pojawi wybieramy co to ma być.
Tak przygotowany obiekt możemy teraz dopracować wyglądowo, zmienić dowolnie kolor, obrys, rozmycie, a korzystając z faktu, że duplikaty obiektu też będą traktowane jako teksty automatyczne, możemy tworzyć efekty typu odbicie (wystarczy zduplikować obiekt, odbić go w poziomie i ustawić wypełnienie gradientowe z przeźroczystością). Przy odrobinie zabawy nasz tytuł slajdu może wyglądać tak:
Podobnie postępujemy z numerami slajdów.
6. Gdy szablon mamy gotowy, możemy przystąpić do tworzenia kolejnych slajdów naszej prezentacji. Każdy slajd prezentacji jest warstwą pliku SVG. Dodatkowo, nazwa danej warstwy, będzie użyta jako tytuł slajdu (o ile zdefiniowaliśmy w szablonie tekst automatyczny). Otwieramy więc okno warstw, blokujemy edycję warstwy szablon i tworzymy nową warstwę, której nadajemy odpowiednią nazwę. Mając włączoną nowo utworzoną warstwę, możemy dodawać kolejne elementy, które pojawią się nam na slajdzie (teksty, obrazki, wykresy itp.). Podczas projektowania kolejnych slajdów dobrze jest korzystać sobie z możliwości wyłączania widoczności warstw (symbol oczka przy nazwie warstwy).
7. Bierzemy się za przejścia. Najpierw musimy sobie w głowie rozplanować w jakiej kolejności mają się pojawiać elementy slajdu, a w jakiej znikać. Jest to o tyle ważne, że JessyInk nie udostępnia nam żadnej listy obiektów i ich kolejności, więc zwyczajnie musimy to pamiętać. Gdy już wiemy co i jak, zaznaczamy obiekt, któremu chcemy nadać przejście i wybieramy z menu Efekty->Prezentacja JessyInk->Efekty, a w pojawiającym się okienku wybieramy co i kiedy ma się pojawić i w jaki sposób przy przechodzeniu prezentacji od początku (przy przechodzeniu od tyłu będzie się pojawiać i znikać w odwrotnej kolejności). W poniższym screenie, ustawiłem, że „punkt pierwszy” ma się pojawić jako pierwsza czynność, a jego zniknięcie będzie piąte (licząc od momentu wczytania slajdu).
Po ustawieniu kolejnych elementów będzie to w przypadku mojej prezentacji wyglądało tak, że elementy będą pojawiać się w kolejności pierwszy punkt (1), drugi punkt (2), trzeci punkt (3) Bruce Lee (4), a znikać w kolejności pierwszy punkt (5), drugi punkt (6), trzeci punkt (7). Przy przejściu od tyłu, bedzie to wyglądać odwrotnie.
Niestety do wyboru mamy jak widać tylko dwa rodzaje wejść i zniknięć, ale czy naprawdę potrzeba więcej?
8. Podobnie robimy z przejściami slajdów, choć tu nie musimy zaznaczać konkretnej warstwy, bo w okienku wpisujemy nazwę warstwy, dla której będziemy nadawać przejście. Wybieramy z menu Efekty->Prezentacja JessyInk->Przekształcenia. Podobnie jak w przypadku obiektów slajdu możemy wybrać sposób pojawienia się slajdu i jego zniknięcia w kierunku od początku i od końca.
Tu może jednak pojawić się problem. Jeśli nazywaliśmy warstwy z użyciem polskich znaków skrypt JessyInk może odmówić współpracy wyrzucając błąd. Rozwiązanie jest proste, choć wymaga odrobiny chęci. Po pierwsze podczas projektowania nie stosujemy polskich liter. Po zapisaniu pliku, otwieramy go w dowolnym edytorze tekstowym mającym możliwość otwierania i zapisywania z kodowaniem UTF-8 (polecam edytor programistyczny notepad++), w nim odnajdujemy linie oznaczone jako: inkscape:label=""
i podmieniamy nazwy slajdów na zawierające polskie znaki. Zapisujemy (z kodowaniem UTF-8) i gotowe.
i podmieniamy nazwy slajdów na zawierające polskie znaki. Zapisujemy (z kodowaniem UTF-8) i gotowe.
Prezentacja gotowa. Możemy ją przesyłać innym ludziom, prezentować na konferencjach i spotkaaniach, albo wrzucić na stronę do przeglądania online.
Teraz wartoby zadać sobie pytanie: skoro są programy do prezentacji typu PowerPoint czy OpenOffice Impress, które dają nam takie możliwości, że hoho! to po co babrać się w inkscape?
Po pierwsze z powodu przenośności. Prezentacja stworzona w inkscape za pomocą JessyInk to tak naprawdę zwykły, tekstowy plik SVG (żadna binarka). Mały (chyba, że nawaliliśmy efektów i bitmap) i otwieralny bez konieczności ściągania kobylastych pakietów biurowych, czy dedykowanych przeglądarek/playerów. Wystarczy zwykła w miarę nowa wersja przeglądarki www (działa na pewno w FF, Operze, a według autora skryptu również w Safari, IE choć ma teoretycznie obsługę formatu SVG, to nie potrafi sobie poradzić. W chrome działa, choć gubi niektóre efekty, jak np maska przeźroczystości.)
Drugi powód, to swoboda, z jaką można projektować wygląd prezentacji. Inkscape daje możliwości, jakich raczej nie posiada PP czy Impress i użyty przez utalentowanego grafika da nam naprawdę niesamowite efekty.
Trzeci powód, to prostota. Jak mam nadzieję wykazałem, stworzenie prezentacji w Inkscape nie wymaga ani dużo czasu, ani głębokiej znajomości samego programu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)