czwartek, 18 lutego 2010

Ruszyło

Oj ruszyło, z takiego kopyta, że tymczasowo w odstawkę poszedł blog. Ruszyło nowe forum ogólnofantastyczne http://fantastyka.info.pl/forum. Impuls do powstania przyszedł z forum NF, na którym wybuchła drobna zadyma związana ze zdjęciem bana z Konrada T. Lewandowskiego. I w sumie nie byłoby w samym odbanowaniu niczego, z czym by się nie dało żyć, ale niestety redakcja zaczęła komentować parę rzeczy w sposób, który części użytkowników (w tym mnie) zdecydowanie nie przypadł do gustu. Więc mówiąc kolokwialnie, zabraliśmy dupy w troki i zmontowaliśmy coś nowego.

Nowe forum ma tę niebywałą zaletę, że jest całkowicie niezależne. Mówiąc inaczej nie jest związane w żaden sposób z jakimkolwiek portalem, wydawnictwem czy pismem. Daje to tę przewagę, że można dyskutować o wszystkim (oczywiście najlepiej w ramach szeroko rozumianej fantastyki) i nikt nie marudzi, że nikt nie pisze o tym, czy o tamtym.

Zasadniczo mimo, że jeszcze nie minął tydzień od uruchomienia, myślę, że "bilans otwarcia" w postaci 103 użytkowników i ponad dwóch tysięcy postów jest dość dobrym wynikiem jak na forum. Należy tu oczywiście bardzo zaznaczyć, że bez Drakena, będącego "Ojcem założycielem" i nosiwody, który wystarał się o należytą reklamę, niewiele by z tego pewnie wyszło. A tak? Kręci się i to całkiem fajnie :)

środa, 10 lutego 2010

KDE 4.4

No i wyszła nowa wersja KDE. Wersja 4.4 zawiera w sobie sporą dozę usprawnień i kilka nowości. Z najciekawszych spraw należy zwrócić uwagę na coraz lepszą używalność duetu Nepomuk/Strigi, którego możliwości dostępne są wreszcie z poziomu Dolphina. Dodano również kilka opcji dotyczących zarządzania oknami, jak możliwość zgrupowania okien w jedno z zakładkami, czy możliwość maksymalizacji lub rozmieszczenia poprzez przeciągnięcie okna do krawędzi ekranu. Bardzo intrygująco wygląda obsługa “drag'&drop” dzięki której będzie można na przykład wyciągnąć fragment tekstu z okna programu na pulpit jako żółtą karteczkę. Ponadto doszło też kilka nowych programów (Rocs, Cantor, Blogilo) i gier. Plus standardowy debugging.

Niestety, żeby nie było tak cudownie, to jak zwykle przy nowej i wprowadzającej nowe rozwiązania wersji, mamy też nowe bugi. Zacznijmy od tego, że po instalacji okazało się, że zintegrowane w dolphinie wyszukiwanie zwyczajnie nie działało. Blogilo z kolei wykłada się przy próbie ściągnięcia stylu bloga, a konfiguracja blogów na wordpress.com, w sytuacji gdy jest się administratorem większej ich liczby, to przysłowiowy pain in the ass. Jak zwykle więc trzeba liczyć na rychłe pojawienie się wersji 4.4.1 i następnych, bo myślę, że mimo wszystko warto.

poniedziałek, 8 lutego 2010

Podsłuchane na jamendo 6

Tym razem z powiadomień. Na jamendo pojawiły się nowe płyty moim zdaniem warte odsłuchania. Pierwsza to album nie linkowanego jeszcze przeze mnie tutaj Dietera Wernera pt. "Rtęć i limfa"

  


Poprzedni album "Sąd ostateczny" urzekł mnie bardzo świetną mieszanką etniczno-elektroniczną.

  


Druga nowość, to singiel linkowanego już tutaj zespołu Triplexity. Tym razem gitarowo, nostalgicznie.

  

środa, 3 lutego 2010

Zoom and enhance!

Bardzo, ale to bardzo lubię ten komiks wzięty z moronaila. Wręcz uwielbiam. Jest prześmieszny i pięknie wyśmiewa bzdury z filmów dotyczące grafiki komputerowej. Niestety ma on w sobie wiele swego rodzaju prawdy, bo jak życie pokazuje, takie mniej więcej jest pojęcie przeciętnego Kowalskiego o komputerowej obróbce obrazu. Klik, klik i z totalnie gównianej fotki po klepnięciu ENTER mamy super duper szczegółowy obraz.

I potem idzie takie klientu do agencji reklamowej albo drukarni, ze zdjęciem 640x480 px i rzuca tekst:

Ja poproszę o wydruk na A2. Ja wiem, małe zdjęcie, ale może by tak dało się zoom and enhance?

Żeby dokładniej zwizualizować o co chodzi:

zoomnenhance

To małe zdjątko ze środeczka rozciągamy na całą białą przestrzeń (rozmiar oczywiście pomniejszony, ale skala prawidłowa). I W zasadzie się da. No bo dlaczego miałoby się nie dać? Dobra interpolacja, potem maska wyostrzająca i jakąś tam jakość może się wyciśnie. Tylko, że po bliższym obejrzeniu pliku od klientu okazuje się, że to jpeg skompresowany tak, żeby zmieścił się na klientu stronie www. Efekt? Przecudne artefakty w najróżniejszych miejscach. A że fotka zawiera jeszcze pierdyliard drobnych szczególików, to przy ewentualnym retuszu ciężko odróżnić co jeszcze jest śmieciem, a co na przykład sfotografowanym z bardzo wysoka samochodem. I znowu, niby się da. Parę godzin roboty w szopie i się da. Sęk w tym, że klientu zwykle nie bardzo chce płacić za te parę godzin spędzonych na mozolnym odrestaurowywaniu dostarczonego śmiecia.

Ale przecież się da! Sam widziałem w filmie! Trzeba tylko zoom and enhance!

wtorek, 2 lutego 2010

Jadziem z koksem!

Rada miejska, bo burzliwej i wnikliwej dyskusji postanowiła wzorem Krakowa postawić na ulicach Lublina koksowniki. Żeby mieszkańcy oraz bezdomni mogli się ogrzać, bo zima sroga i nie wiadomo kiedy sobie pójdzie. Oczywiście jak każdy prosty pomysł, trzeba go było zrealizować trochę dobrze, a trochę od strony anusa.

Zacznijmy od tego, że owe źródła ciepła zostały ustawione akurat kiedy największa fala mrozów już się kończyła. Ale to na szczęście nie jest wina rajców, bo jak mawiał Wujek Dobra Rada klimat zawsze był raczej przeciwko nam i pogodowych kaprysów przewidzieć się nie da. Druga intrygująca rzecz, to fakt, że koksowników naliczyłem jak na razie trzy: na al. Racławickich przy skrzyżowaniu z ul. Lipową, na ul. Trzeciego Maja i na Placu Litewskim (podobno czwarty stoi przy jadłodajni na ul. Zielonej). Ale znowu, może nie wiem wszystkiego, wszak nie szwendam się po całym mieście i o jakichś nie wiem. Może gdzieś tam, gdzie mnie nie ma jest las koksowników, przy których grzeje się mrowie zziębniętych obywateli miasta. Może...

Ostatnia rzecz jest najbardziej intrygująca. Wydawać by się mogło, że najlepszą porą na rozpalenie owych Koksowych Emiterów Energii Cieplnej, jest godzina około piątej. Dzięki temu, miałyby one czas ładnie się rozpalić i z racji, że dwa z wymienionych koksowników stoi na przystankach, osoby jadące nawet bardzo wcześnie do pracy, mogłyby ogrzać się i przetrzymać poranny mróz do przyjazdu autobusu. Oczywiście jest to błędne założenie i kompletnie nieuzasadnione. Najlepszą godziną na rozpalanie Koksowego Emitera Energii Cieplnej jest godzina ósma trzydzieści i później... Kiedy temperatura i tak rośnie. Dzięki temu ranne ptaszki jak marzły tak marzną, natomiast pozostali pasażerowie zamiast przyjemnego ciepełka z kosza rozżarzonego koksu, dostają smugę śmierdzącego, węglowego dymu. Ale pewnie znowu ja się nie znam. Pewnie jest tylko jedna ekipa, która rozpala koksowniki, a jak wspominałem, skoro gdzieś tam jest ich las, to choćby oni zaczęli je rozpalać o północy to i tak nie zdążą wszystkich oblecieć, więc czego ja się czepiam???

Znowu mnie nachodzi ochota na komentowanie wydarzeń bieżących, co jak wiadomo nie jest zdrowe ani dla nerwów, ani dla mózgu ani dla układu pokarmowego, więc chyba powinienem przedsięwziąć jakieś środki zaradcze. Może walnę baranka w pobliską ścianę?

<tuputuputupuPIERDUT!!!>

Ha! Od razu lepiej!