środa, 21 kwietnia 2010

Po czym poznać wieszcza?

 

“He! czekać? szczekać? zwlekać?” -
przerwał Maciej drugi,
Ochrzczony Kropicielem od wielkiej maczugi,
Którą zwał Kropidełkiem; miał ją dziś przy sobie.
Stanął za nią, na gałce zwiesił ręce obie,
Na ręku oparł brodę krzycząc: "Czekać! zwlekać!
Sejmikować! Hem, trem, brem, a potem uciekać.
Ja w Prusach nie bywałem; rozum królewiecki
Dobry dla Prus, a u mnie jest rozum szlachecki.
To wiem, że kto chce bić się, niech Kropidło chwyta,
Kto umierać, ten księdza niech woła, i kwita!
Ja chcę żyć, bić! Bernardyn po co? czy my żaki?
Co mi tam Robak! otóż my będziem robaki,
I dalej Moskwę toczyć! trem, bdrem, szpiegi, wzwiady;
Wiecie wy, co to znaczy? - Oto, że wy dziady,
Niedołęgi! He, Bracia! to wyżla rzecz tropić,
Bernardyńska kwestować, a moja rzecz: kropić,
Kropić, kropić i kwita!"

Najprościej po tym, że jest świetnym obserwatorem i trafnie opisuje to co widzi. Weźmy sobie takiego Mickiewicza. Czytam sobie księgę siódmą Pana Tadeusza i zastanawiam się cały czas nad aktualnością zawartych tam obserwacji. Czasem odnoszę wrażenie, że od czasów Mickiewicza nic się nie zmieniło, dalej jesteśmy społeczeństwem kłótliwym, przedkładającym prywatę nad ogólniejsze interesy, dającym się podpuszczać. Nadal są wśród nas osoby, którym nad myślenie milsze jest walenie po łbach zgodnie z zasadą “Kropić, kropić, kropić i kwita!”. Tak trochę odnoszę wrażenie, że w całej naszej polskiej pogoni za przeszłością, za pamięcią, zgubiliśmy gdzieś cały sens pamiętania. Nie potrafimy wyciągać z przeszłości wniosków, nie potrafimy się uczyć na własnych błędach, nawet jeśli wieszcz walnie nas nimi w łeb aż zadźwięczy…

Ale może to ja mam spaczony ogląd, nie znam się i zupełnie nic z wieszcza nie zrozumiałem?

środa, 14 kwietnia 2010

Tragedia zwykłego człowieka

W całym tym medialnym szumie stworzonym wokół tragedii w Smoleńsku, w całym tym szumie, który również my sami tworzymy, dyskutując o tym chociażby w sieci, zapominamy wszyscy o jeszcze jednym wymiarze wydarzenia. Dyskutując na temat zmarłych polityków, generałów, biskupów, ludzi z pierwszych stron gazet, kłócąc się kto i dlaczego, po co, na co i kto potem, nie widzimy, że oprócz tych ludzi, byli tam jeszcze inni, tacy jak my. Ja, Ty, on, ona, oni. Zwykli, przeciętni obywatele, którzy po prostu pracowali. Załoga samolotu, piloci, stewardessy. Ludzie, którzy absolutnie nic nam nie zrobili. Jak każdy mieli swoje grzeszki, tajemnice, swoje dobre i złe uczynki, swoje rodziny, ojców, matki, dziadków. Ludzie, o których nie będzie się trąbić w mediach przez tydzień. Nikt nie będzie się kłócił o to, gdzie mają być pochowani, bo zostaną zwyczajnie złożeni w swoich rodzinnych miastach, na zwyczajnych cmentarzach, bez pompy. A nawet jeśli zostaną wspomniani publicznie, to szybko zostaną również zapomniani, bo są po prostu zwykli.

Może właśnie dla nich warto by chociaż na ten jeden tydzień przestać się żreć. Nawet jeśli nie znosiliśmy polityków, nie znosiliśmy biskupów, tych wszystkich celebrytów, których twarzami i wyczynami massmedia zalewają nas codziennie, to może warto uczcić tych zwykłych ludzi, którzy byli tam z nimi, a o których za kilka dni nikt nie będzie pamiętał. Zamiast zżymać się na ludzi, którzy wstawiają wstążeczki, wywieszają flagi, zapalają znicze, wyobraźmy sobie przez chwilę, że to wszystko nie jest dla polityków, a właśnie dla nich.

Na przykład dla Natalii Januszko, stewardessy.

wtorek, 13 kwietnia 2010

Bez tytułu

Żałoba narodowa. Dziewięćdziesiąt sześć osób tragicznie zmarłych.

Napiszę tylko, że mam taką głupią, złudną nadzieję, że może coś z tej katastrofy jednak wyniknie. Że może ktoś, gdzieś wyciągnie jakieś wnioski. Może ta deklarowana przez wielu jedność w obliczu tragicznego wydarzenia zostanie w ludziach trochę dłużej niż do końca tygodnia.