Bardzo, ale to bardzo lubię ten komiks wzięty z moronaila. Wręcz uwielbiam. Jest prześmieszny i pięknie wyśmiewa bzdury z filmów dotyczące grafiki komputerowej. Niestety ma on w sobie wiele swego rodzaju prawdy, bo jak życie pokazuje, takie mniej więcej jest pojęcie przeciętnego Kowalskiego o komputerowej obróbce obrazu. Klik, klik i z totalnie gównianej fotki po klepnięciu ENTER mamy super duper szczegółowy obraz.
I potem idzie takie klientu do agencji reklamowej albo drukarni, ze zdjęciem 640x480 px i rzuca tekst:
Ja poproszę o wydruk na A2. Ja wiem, małe zdjęcie, ale może by tak dało się zoom and enhance?
Żeby dokładniej zwizualizować o co chodzi:
To małe zdjątko ze środeczka rozciągamy na całą białą przestrzeń (rozmiar oczywiście pomniejszony, ale skala prawidłowa). I W zasadzie się da. No bo dlaczego miałoby się nie dać? Dobra interpolacja, potem maska wyostrzająca i jakąś tam jakość może się wyciśnie. Tylko, że po bliższym obejrzeniu pliku od klientu okazuje się, że to jpeg skompresowany tak, żeby zmieścił się na klientu stronie www. Efekt? Przecudne artefakty w najróżniejszych miejscach. A że fotka zawiera jeszcze pierdyliard drobnych szczególików, to przy ewentualnym retuszu ciężko odróżnić co jeszcze jest śmieciem, a co na przykład sfotografowanym z bardzo wysoka samochodem. I znowu, niby się da. Parę godzin roboty w szopie i się da. Sęk w tym, że klientu zwykle nie bardzo chce płacić za te parę godzin spędzonych na mozolnym odrestaurowywaniu dostarczonego śmiecia.
Ale przecież się da! Sam widziałem w filmie! Trzeba tylko zoom and enhance!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz