Rada miejska, bo burzliwej i wnikliwej dyskusji postanowiła wzorem Krakowa postawić na ulicach Lublina koksowniki. Żeby mieszkańcy oraz bezdomni mogli się ogrzać, bo zima sroga i nie wiadomo kiedy sobie pójdzie. Oczywiście jak każdy prosty pomysł, trzeba go było zrealizować trochę dobrze, a trochę od strony anusa.
Zacznijmy od tego, że owe źródła ciepła zostały ustawione akurat kiedy największa fala mrozów już się kończyła. Ale to na szczęście nie jest wina rajców, bo jak mawiał Wujek Dobra Rada klimat zawsze był raczej przeciwko nam i pogodowych kaprysów przewidzieć się nie da. Druga intrygująca rzecz, to fakt, że koksowników naliczyłem jak na razie trzy: na al. Racławickich przy skrzyżowaniu z ul. Lipową, na ul. Trzeciego Maja i na Placu Litewskim (podobno czwarty stoi przy jadłodajni na ul. Zielonej). Ale znowu, może nie wiem wszystkiego, wszak nie szwendam się po całym mieście i o jakichś nie wiem. Może gdzieś tam, gdzie mnie nie ma jest las koksowników, przy których grzeje się mrowie zziębniętych obywateli miasta. Może...
Ostatnia rzecz jest najbardziej intrygująca. Wydawać by się mogło, że najlepszą porą na rozpalenie owych Koksowych Emiterów Energii Cieplnej, jest godzina około piątej. Dzięki temu, miałyby one czas ładnie się rozpalić i z racji, że dwa z wymienionych koksowników stoi na przystankach, osoby jadące nawet bardzo wcześnie do pracy, mogłyby ogrzać się i przetrzymać poranny mróz do przyjazdu autobusu. Oczywiście jest to błędne założenie i kompletnie nieuzasadnione. Najlepszą godziną na rozpalanie Koksowego Emitera Energii Cieplnej jest godzina ósma trzydzieści i później... Kiedy temperatura i tak rośnie. Dzięki temu ranne ptaszki jak marzły tak marzną, natomiast pozostali pasażerowie zamiast przyjemnego ciepełka z kosza rozżarzonego koksu, dostają smugę śmierdzącego, węglowego dymu. Ale pewnie znowu ja się nie znam. Pewnie jest tylko jedna ekipa, która rozpala koksowniki, a jak wspominałem, skoro gdzieś tam jest ich las, to choćby oni zaczęli je rozpalać o północy to i tak nie zdążą wszystkich oblecieć, więc czego ja się czepiam???
Znowu mnie nachodzi ochota na komentowanie wydarzeń bieżących, co jak wiadomo nie jest zdrowe ani dla nerwów, ani dla mózgu ani dla układu pokarmowego, więc chyba powinienem przedsięwziąć jakieś środki zaradcze. Może walnę baranka w pobliską ścianę?
<tuputuputupuPIERDUT!!!>
Ha! Od razu lepiej!
W Wawie też ustawili, ale widziałem tylko jeden, przed urzędem miasta akurat :P Trzeba przyznać, że zdążyli na falę mrozów, a teraz już go nie ma. No i palił się ok. 8, kiedy przyjeżdżałem do roboty, więc jest szansa, że zapalono go ok. 7, a może i wcześniej.
OdpowiedzUsuńTakie komenatrze to ja lubiem i rozumiem i popierem
OdpowiedzUsuń