Chciałem dzisiaj kupić Nową Fantastykę. Wziąłem z półki, przeczytałem wstępniak. Niby wiedziałem ogólnie, że jest ostry. W drugim obiegu słyszałem, że Paweł Matuszek w ostatnim swoim wstępniaku, wykonał przepisowego Chucka Norrisa, kopiąc kagato ushiro ura mawashi stopą obutą w kowbojski but, więc powinienem być przygotowany. A jednak zabolało. Niby wiem, że to nie było o mnie, ani nawet koło mnie, jednak użyte przez redaktora naczelnego sformułowania trafiły w miękkie. Z półobrotu. Na początku się wkurzyłem, chciałem polemizować, dać odpór, więc wrzuciłem nowy numer do koszyka i ruszyłem dalej, ale się zreflektowałem. Pospacerowałem, zrobiłem resztę zakupów, kupiłem herbatę, wędlinkę, żółty ser na kolację. Pomyślałem sobie trochę, spojrzałem troszeczkę na siebie, swój stosunek do literatury i wyjąłem NF z koszyka, po czym odniosłem ją na półkę. Myślę, że załatwię tylko jeszcze jedną obiecaną rzecz, a potem nie będzie już trzeba bronić wysokokulturowego punktu widzenia przed, przynajmniej moim, amatorskim podejściem do literatury.
Kończę więc tego posta i pójdę sobie poczytać "Dom burz". Tak po amatorsku, zwyczajnie, po prostu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz