Kiedy byłem jeszcze młodym, naiwnym podstawówkowiczem, mój brat, ówczesny student wydziału fizyki UMCS, pokazał mi umieszczone tamże na korytarzu komputery, przeznaczone do użytku publicznego. Były ich dwa rodzaje: na jednym piętrze stały w większości wybebeszone PC XT albo nawet AT, podłączone jako terminale do jakiegoś uniksowego serwera, a piętro wyżej starsze znacznie terminale składające się tylko z dużego monitora i klawiatury, podpięte bodajże do jakiegoś IBM-owego mainframe'a pod kontrolą bodajże VM/CMS (nie bijcie mnie studenci UMCS jeśli coś pokręciłem, ostatni raz byłem tam w 1995 roku albo i wcześniej i memoria mi mogła ulec uszkodzeniom od tego czasu).
Cała praca na tych kompach, polegała na zalogowaniu się do systemu, który udostępniał jakieś tam usługi i aplikacje (FTP, Telnet, Archie, Gopher, Vi, poczta itp.), a wszystko trzymane było w przepastnych bebechach tychże serwerów. Nawet zgranie na dyskietkę było, o ile dobrze pamiętam, problematyczne albo nawet niemożliwe.
Dlaczego o tym piszę? Bo poczytałem sobie i posłuchałem na temat szeroko opisywanego Chromium OS od google'a. I naszło mnie jakieś takie dziwne uczucie deja vu... Ja to już gdzieś przerabiałem, gdzieś to już było, choć w znacznie prymitywniejszej formie... Ano było i wraca, w ładnej szacie graficznej, z dodatkowymi bajerami, cudami niewidami itp, ale idea koniec końców ta sama: serwer, na którym jest wszystko co Ci do szczęścia potrzebne i prosty terminal, dzięki któremu masz dostęp do tego wszystkiego. Różnica polega jedynie na ilości wodotrysków i fakcie, że dawniej na takie rozwiązania mogły pozwolić sobie jedynie duże, bogate firmy. Teraz każdy z nas będzie mógł mieć to u siebie w domu.
Czy to dobrze, czy źle, nie będę oceniał. Czas pokaże, czy taki sposób pracy wróci i zadomowi się tym razem na stałe, czy jednak nie. Póki co, ja jednak zostanę przy rozwiązaniu ze zwykłym OSem i twardzielem pod blachą. Tradycjonalistą jestem, a co!
Głupi jest blog spot - nie dość że średnio działa mi z wordpressem to beznadziejnie się komentuje...
OdpowiedzUsuńWracając do tematu (drugi raz będę to pisał) - rozwiązania w chmurze moze i fajen, ale do pracy (czyli zarządzanie wersjami dokumentów + repozytoria) ale tak na codzień nie przekonuje mnie fakt, iż moje dane są gdzieś tam na zdalnym serwerze. Zwłaszcza, iż na dobrą sprawę o ile twardziel jest u mnie to wiem kto ma mniej więcej dostęp do danych, natomiast w przypadku tego co oferuje google takiej pewności nie mam. Zresztą, administratorzy napewno będą mieli dostęp... a to już nie jest fajne