tag:blogger.com,1999:blog-5622758629536463718.post7899180981079576636..comments2023-11-05T09:50:01.320+01:00Comments on Wszechkozacki Związek Hodowców Gronkowców: Don't download this songharkonnen2http://www.blogger.com/profile/16381029880930101102noreply@blogger.comBlogger3125tag:blogger.com,1999:blog-5622758629536463718.post-64550992162357511602009-08-08T21:35:09.201+02:002009-08-08T21:35:09.201+02:00Osobiście wydaje mi się, że na zmiany w sposobie d...Osobiście wydaje mi się, że na zmiany w sposobie działalności wielkich wytwórni niestety jeszcze poczekamy. Póki co za mało jeszcze jest pozytywnych przykładów na to, że inny model sprzedaży naprawdę się sprawdza. Na przykład metoda zastosowana przez Radiohead i stosowana przez sklep/wytwórnię Magnatune, w której to nabywca decyduje ile chce zapłacić za album. W przypadku Radiohead posłużę się cytatem z wiki:<br />"Siódmy album studyjny Radiohead, In Rainbows, został wydany 10 października 2007 roku za pomocą dystrybucji elektronicznej, gdzie każdy użytkownik samodzielnie dla siebie ustalał cenę albumu. Pierwszego dnia po ukazaniu się płyty odnotowano liczbę 1.2 miliona sprzedanych kopii." Niech każdy użytkownik zapłaci dolara za album, to liczby mówią same za siebie. Problem w tym, że istnieje tutaj ryzyko, że jak się wypuści coś kiepskiego, to będzie solidna wtopa, podczas gdy kalkulując ceny tradycyjnie, to korzystając z samych "żelaznych" klientów, jest szansa, że nakłady się zwrócą. <br />Kolejna rzecz, która musi ulec zmianie, to podejście do inicjatyw typu Creative Commons, które przecież są idealne do promowania własnej twórczości. Ten sposób reklamy odkryli chociażby pisarze tacy jak Stross, Watts czy Doctorow. Ten ostatni wprost pisze, że publikuje na zasadach CC, bo mu to podnosi sprzedaż. A działa to na opisanej przez drakena zasadzie: przeczytałem/posłuchałem za free -> spodobało się -> kupuję. Tak zresztą działa też Magnatune, gdzie przed zakupem można odsłuchać sobie całoś albumu, czy jamendo, gdzie po prostu artyści udostępniają całkowicie za darmo swoją twórczość. <br />Żeby jednak coś się ruszyło, to wydaje mi się, że musieliby zadziałać sami artyści, bo wytwórnie same z siebie nie zrezygnują z modelu biznesowego przynoszącego naprawdę ciężkie pieniądze. Jak nie ze sprzedaży płyt, to z grzywien sądowych.harkonnen2https://www.blogger.com/profile/16381029880930101102noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5622758629536463718.post-55780816154261574252009-08-05T15:13:45.323+02:002009-08-05T15:13:45.323+02:00Dodałbym do słów przedpiścy jeszcze taką obserwacj...Dodałbym do słów przedpiścy jeszcze taką obserwację - coraz więcej mamy koncertów sponsorowanych, z darmowym wejściem. Płacą za nie rozgłośnie radiowe, władze miast, gmin, powiatów, puby itp. Sam zaliczyłem w tym roku dwa razy koncert Indios Bravos, co skłoniło i mnie i brata do powiększenia kolekcji legalnych płyt. Gdybyż była jeszcze przy tym możliwość kupić je od zespołu przed/po koncercie... Ale jest możliwość kupienia przez ich stronę internetową.<br />Nie ukrywam, że pierwsza styczność z ich muzyką była przez źródła tylko zbliżone do legalnych (kopia legalnej płyty brata) oraz nielegalne (chomik). Muzyka się spodobała, wybrałem się na koncert. Koncert się spodobał - kupuję legalny nośnik z muzyką.<br />Gdyby nie te źródła pirackie, machnąłbym ręką na te koncerty (phi, jakieś tam rege...) a w rezultacie nie kupiłbym płyty legalnej.<br /><br />A co z płytami, których nie da się już dzisiaj kupić? Nakład wyczerpany, nikt nie wznawia.Anonymoushttps://www.blogger.com/profile/10532182960483556767noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-5622758629536463718.post-47649387029759052032009-08-03T10:18:12.808+02:002009-08-03T10:18:12.808+02:00Rynek ewoluuje. Wydawnictwa walczą ze wszystkich s...Rynek ewoluuje. Wydawnictwa walczą ze wszystkich sił, by utrzymać uprzywilejowaną pozycję, a moim jednak przekonaniu zostaną w końcu zmuszone do zmiany polityki. Nie stanie się to może tak szybko jak powinno - olbrzymia kasa pozwala im prowadzić przedziwne akcje. O ile jednak nie nastąpi jakaś katastrofa w internecie, stare potęgi będą musiały ustąpić. I to nie przed piratami, których ekspansja też w końcu minie, ale przed nowym typem dystrybucji muzyki, jaki umożliwił internet. Wiele osób czerpie coś w rodzaju satysfakcji płacąc za muzykę bezpośrednio twórcom, nie zaś armii pośredników - raz, że taniej, dwa, że ma wtedy człowiek świadomość, że na muzyce zarabiają ci, którzy rzeczywiście mają w jej tworzenie największy wkład. Do tego dochodzi jeszcze czynnik społecznościowy tak mocno obecny w sieci - kupując muzykę bezpośrednio lub prawie bezpośrednio u artysty na pewnym poziomie "staję się" mu bliższy, często mam przy okazji poznać ludzi, którzy też słuchają podobnej muzyki itp. itd. Zakup płyty cd w sklepie tego nie zapewni, a przy tym więcej kosztuje. Do tego czasem wiąże się z kłopotliwymi zabezpieczeniami wydawców.<br />Zastanawiam się też na ile piractwo wpłynęło na zwiększenie aktywności koncertowej artystów. Dość powszechnie przyznają oni, że obecnie więcej zarabiają na koncertach niż na dystrybucji płyt, muszą więc na te koncerty jeździć, a to okazja np. dla mnie, żeby posłuchać sobie ulubionych wykonawców na żywo. Tutaj wpływ piractwa byłby czymś pozytywnym, choć niejako obok intencji piratów. Oczywiście rozmaite gwiazdki wyprodukowane przez wytwórnie mogą mieć z tym kłopot - jak ktoś nie umie śpiewać to jego koncert będzie wymagać zaangażowania dodatkowych pieniędzy, żeby uatrakcyjnić szalonym show występ z playbacku. Ale tego akurat jakoś mi nie żal.a.https://www.blogger.com/profile/01679631635558001624noreply@blogger.com